OJCIEC EDMUND SZELIGA

Życiorys

OJCIEC EDMUND SZELIGA, salezjanin (ur. 10.11.1911 r. zm. 03.09.2005 r.)
urodził się na Śląsku. Od młodości czuł powołanie kapłańskie. Został zakonnikiem salezjańskim i wyjechał na misje do Ameryki Południowej w bardzo młodym wieku. Jego zainteresowanie ziołami pojawiło się już w dzieciństwie i miało rodzinne korzenie. Kiedyś wspominał, jak cała rodzina udawała się do lasu w poszukiwaniu ziół oraz owoców leśnych. Jako młodzieniec nauczył się rozpoznawać poszczególne rośliny od matki i babci. Już w tamtych czasach posiadł zdumiewającą wiedzę. Nauczył się pieczołowicie pielęgnować i przechowywać zioła, z których napary piła oczywiście cała rodzina. Były to znakomite początki, jak się później okaże, wielkiej przygody z ziołami, która przekształciła się w prawdziwą pasję. Jeszcze nie wiedział, gdy zsiadał z parowca w porcie Callao w Peru, że czeka tam na niego życiowa przygoda. Nie wiedział także, ze zostanie jednym z największych naukowców naszych czasów z zakresu Fitoterapii, że nadano mu przydomek „Najskuteczniejszy lekarz naszych czasów: leczy to, co nieuleczalne : AIDS, nowotwory i marskość wątroby!” Jednak decydujący był na początku drogi pewien znak…

– Śmiertelne ukąszenie chłopca przez żmiję –

Jak magnes ciągnęło go do dżungli i już na samym początku swojej kariery-misji obrał dwa kierunki, po pierwsze misja zakonna, po drugie przyroda. Dla księdza salezjańskiego misja to nie jest krzewienie wyłącznie wiary, to przede wszystkim krzewienie nauki, zwłaszcza wśród młodzieży. Pewnego razu do dżungli ludzie przynieśli nieprzytomnego białego młodzieńca, około 14-letniego, którego ukąsiła jadowita żmija szuszuke. Takie ukąszenie było uznawane za śmiertelne. Przyniesiono go w agonii, bezwładnego niczym worek i złożono u stóp Indian, aby chłopcu pomogli. Wówczas ci Indianie rozpierzchli się po dżungli, każdy przyniósł to samo zioło, sporządzili z niego wywar i po trosze wlewali chłopcu do ust sobie tylko znany eliksir. Po kilku godzinach chłopiec wykonał kilka ruchów, otworzył oczy i dalej było już coraz lepiej. Po kilku godzinach walki o życie młodzieniec wstał, jakby nic się nie stało i poszedł do domu! To był wyraźny znak dla młodego zakonnika-przyrodnika i już wiedział, jaką drogą pójdzie dalej. „Było to zadziwiające zjawisko (co oni mu dali?), że jego organizm tak zareagował, pokonując śmiertelny jad!” Kiedyś o. Szeliga opowiadał inną przygodę, po wielu latach obcowania w dżungli z Indianami różnych plemion doszło do całkiem odmiennego przypadku. Żona przywódcy jednego z plemion była w agonii, temperatura sięgała blisko 42 stopnie. Silna infekcja zagrażała życiu kobiety. Wówczas ojciec Szeliga wyjął z torby strzykawkę z penicyliną, zaaplikował – i tę kobietę uratował antybiotyk. Wówczas o.Szeliga powiedział tak: zrozumiałem że:

„Medycyna jest jedna!” śp. o.Szeliga

Wśród Indian, przez ok. 70 lat obcowania z nimi, zjednał sobie wielki szacunek i zaufanie. Zawsze przyjmowany był z szacunkiem, jaki przysługiwał tylko przywódcom plemion. On nie próbował ich nawracać na wiarę chrześcijańską, to nie było Jego zadanie. Uczył, jak uprawiać ziemię, a w zamian oni dzielili się z nim tajnikami wiedzy o amazońskich ziołach, które znali od tysiącleci. Tak rozwijał się wielki znawca peruwiańskich ziół, który stał się niekwestionowanym autorytetem w tej dziedzinie na świecie. Miał także fantastyczna intuicję, oprócz wiedzy naukowej.
Ponieważ był naukowcem, każdego roku 6 miesięcy spędzał w dżungli, a w pozostałym czasie weryfikował te nowości w swoim Instytucie, a także współpracował z różnymi Instytutami naukowymi na całym świecie. Wiele Instytutów chciało pracować z nim nad wykorzystaniem roślin w leczeniu najbardziej niebezpiecznych schorzeń jak rak, sepsa czy AIDS. Później lawinowo przychodziły pozytywne rezultaty tych badań i sukcesy. Pośród najbardziej znanych naukowców zajmujących się tą tematyką od podstaw, należy wymienić takie nazwiska jak: Arturo Brell i Klaus Keplinger.

Prawdziwa historia człowieka, który pokonał AIDS (Polska)

O. Szeliga prowadził jednocześnie założony przez siebie instytut naukowy IPIFA w Peru, w którym zatrudniał kilku lekarzy i innych specjalistów. Przebadał naukowo ok. 6 tys. roślin spośród 80-100 tysięcy jakie znajdują się w Amazonii.
Opracował wiele kuracji na wszelakie schorzenia, do dziś nazywanych „kuracjami ojca Szeligi”. Jak mawiał, w stosowaniu roślin amazońskich nie ma ryzyka, te rośliny są w ogóle nietoksyczne, działają zbawiennie na ludzki organizm. Głównie jednak – za sprawą takich ziół jak: WILKAKORA, TAHUARI, SANGRE DE DRAGO, GRAVIOLA, MANAYUPA, HERCAMPURI oraz FLOR DE ARENA – wypowiedział walkę rakowi. Przy zastosowaniu odpowiednich diet oraz wspomnianych roślin, można tak powiedzieć, wyrwał ze szponów śmierci wiele istnień ludzkich, nieraz tych, którzy poprzez niemoc medycyny zwanej „konwencjonalną” byli na nią skazani.
Jak się szacuje, pomógł wyleczyć z ciężkich chorób, czasami uważanych za nieuleczalne. Miał ponad 35 tys. (udokumentowanych przypadków). Z takimi chorobami jak: marskość wątroby, cukrzyca I i II stopnia, nowotwory, białaczki, udary mózgu, ciężkie stany zapalne czy choroby reumatyczne, a także wiele innych trudnych do leczenia, dawał sobie ojciec Szeliga doskonale radę. Niósł chorym wielką nadzieję na wyzdrowienie i życie. Ostatnio np. współpracował z amerykańskim uniwersytetem w Portoryko nad stworzeniem szczepionki przeciw AIDS.
Pod koniec swojego życia (zmarł w wieku 94 lat) doczekał się pierwszych przypadków całkowitych wyleczeń AIDS. Wśród nich był pacjent z Polski, który wydał potem książkę p.t.: „Prawdziwa historia człowieka, który pokonał AIDS”.
O. Szeliga był osobą niezwykle szanowaną, wychowawcą i wykładowcą dla wielu lekarzy, którzy dzisiaj są profesorami medycyny, ekspertami w WHO. Wyróżniała go bezpretensjonalność, nieomylna intuicja i dogłębne zrozumienie świata roślin. Był wrażliwy na ludzką krzywdę i cierpienie. Nie było dla Niego ważne wyznanie, kolor skóry, czy zasoby materialne. Leczył możnych tego świata, ale przede wszystkim biedaków, bez różnicy. Emanowały z Niego ciepło i dobroć. Był po prostu skromnym zakonnikiem, który nie szukał rozgłosu ani majątku. A jednak cały liczący się dzisiaj świat nauki dowiedział się o Jego osiągnięciach.

– Krzyż Kawalerski Odrodzenia Polski dla o. Edmunda Szeligi –

Wiadomość o Jego śmierci 3 września 2005 r. wielu Jego zwolenników przyjęło z wielkim żalem i smutkiem. Muszą się znaleźć ludzie, którzy będą kontynuować Jego wielkie dzieło, a potem pójdą jeszcze dalej, po zbadanie pozostałych wielkich tajemnic, jakie kryje amazońska dżungla. Ojciec Szeliga był wzorem człowieka, który obcował z Matką Naturą, a ona odpłaciła Mu zdrowiem i pogodą ducha przez 94 lata niezwykle bogatego życia w pełnym zdrowiu. Takich ludzi się rzadko spotyka. Każdy, kto obcował z nim chociaż raz, był pod wielkim wrażeniem.
Bez wątpienia Jego nazwisko w Ameryce Południowej jest znane, zwłaszcza w Peru
U schyłku swego życia odwiedził swoją ojczyznę. Gdy przybył do Polski pod koniec 1999 roku, Prezydent Polski, odznaczył Go za zasługi Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Wysunięto również Jego kandydaturę do Pokojowej Nagrody Nobla, lecz nie doczekał się jej. „Teraz, po śmierci, pozostaje tylko świętość”. – powiedział prof. Manuel Fernandez Ibarguen – ekspert Światowej Organizacji Zdrowia (uczeń ,śp.o.Szeligi). Dla zdecydowanej większości Polaków jest to postać zbawienna i długo oczekiwana. Wielu naszych rodaków korzysta, jak tylko może z peruwiańskich roślin, chociaż zdobycie tych roślin w oryginale jest obecnie arcytrudne.

Po śmierci o. Edumnda Szeligi czytałem wypowiedzi naukowców z wielu krajów świata, którzy byli zafascynowani osobowością i wiedzą polskiego naukowca. Oto niektóre z nich:

„Nam, naukowcom o. Edmund Szeliga imponował ogromną intuicją, pasją poznawania przyrody i jej wykorzystania jako największej i najbogatszej apteki świata. Najlepsze ośrodki naukowe na świecie potwierdzają Jego zasługi w leczeniu najgroźniejszych chorób cywilizacyjnych. Całe życie poświęcił chorym, lecząc ich dusze i ciała. Człowiek wielkiego serca, zostawił nam swój autorytet, którego wielu z nas poszukuje w dzisiejszych czasach”.

Prof. dr hab. Krzysztof Gulewicz (Instytut Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu)

„Takich ludzi w dzisiejszym świecie już się chyba nie spotyka”. – przyznał – „To emanowanie uduchowionym spokojem, ciepłem, pogodą ducha i wiarą w pomyślność pozostawiło w mojej pamięci nieskazitelny wizerunek”.

Prof. dr hab. Jerzy Łukasiak (Akademia Medyczna w Gdańsku)

- również badał peruwiańskie rośliny i ich właściwości, chcąc zweryfikować sprzeczne opinie. Ojca Szeligę poznał w 2000 roku na Kongresie Fitoterapii w Limie. Spotkanie to wywarło na nim ogromne wrażenie.

„Gdyby nie postać Ojca Szeligi nigdy bym się nie zajął naukowo vilcacorą, która obecnie stanowi jeden z najważniejszych obszarów moich badań. Mogę powiedzieć, że zawdzięczam mu dużo, bardzo dużo – więcej niż komukolwiek. Jego wiedza zdumiewała, co rusz potwierdzały to na świecie wiodące placówki naukowe. Mnie także udało się dowieść Jego teorii apoptozy komórek rakowych poddanych działaniu Uncaria Tomentosa (vilcacory). Jego osobowość zrobiła na mnie wielkie wrażenie”.

Prof. dr hab. Yezhou Sheng (Uniwersytet w Lund, Szwecja)

„Zmienił wiele moich medycznych zapatrywań, a także odmienił jako człowieka. Byłem pierwszym naukowcem, który w badaniach klinicznych potwierdził głoszone przez o. Szeligę prawdy o niezwykłych właściwościach Wilkakory – Uncaria Tomentosa i innych roślin amazońsko-andyjskich. Ojciec Szeliga zawsze był dla mnie niedoścignionym wzorem lekarza, który leczył ludzkie ciało i duszę. Pomimo że byłem chirurgiem, lata jakie spędziłem u boku ojca Szeligi, ukształtowały mnie jako lekarza i fitoterapeutę. Teraz ja przekazuję swoim uczniom wszystko, czego się od Niego nauczyłem”.

Prof. dr hab. Felipe Mirez (Uniwersytet San Marcos w Limie, Peru)

Uczeń ojca Szeligi, obecnie profesor akademicki i badacz.

„To dzięki Niemu zaczęła się dokonywać prawdziwa rewolucja w medycynie. Renesans fitoterapii na całym świecie – to Jego zasługa. Prawdopodobnie miliony ludzi, nie sposób dziś oszacować, zawdzięcza Mu zdrowie, a nawet życie, a będzie ich jeszcze więcej, podczas gdy współczesny świat zagrożony jest nowotworami, AIDS, SARS i ptasią grypą. Świadomość o Jego nauce będzie wzrastać im więcej czasu będzie upływać od Jego śmierci”.

Prof. dr hab.Manuel Fernandez Ibarguen (Światowa Organizacja Zdrowia (WHO))

Prof. Manuel Fernandez Ibraguen również był uczniem ojca Szeligi. Jest znanym orędownikiem fitoterapii i zastosowań ziołolecznictwa w medycynie.

„Z głębokim żalem przyjęliśmy w Uniwersytecie Warszawskim wiadomość o śmierci naszego wspaniałego rodaka i wielkiego autorytetu w zakresie fitoterapii roślin amazońsko-andyjskich, Czcigodnego Ojca Edmunda Szeligi. Osoba Ojca była mi szczególnie bliska. Stosowane przez Niego rośliny lecznicze i Jego sukcesy na polu terapeutycznym były na tyle fascynujące, że zachęcały do laboratoryjnej weryfikacji teorii, które głosił. Weryfikowały je światowe Instytuty naukowe, potwierdzając pełną racjonalność doboru metod i preparatów stosowanych przez Ojca. Są wśród nich również polskie instytuty naukowe, takie jak Instytut Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu i grupa pracowników i studentów Zakładu Morfogenezy Roślin Uniwersytetu Warszawskiego. Tę właśnie grupę osoba Ojca Szeligi zainspirowała do badań leczniczych właściwości peruwiańskich roślin, a w szczególności Uncaria Tomentosa (vilcacora). Wyniki badań opublikowały czasopisma naukowe i prezentowano na licznych konferencjach. Wszyscy, którzy przynajmniej pośrednio mieli możność zetknięcia się z niezwykłą i fenomenalną osobowością Ojca Szeligi, mogą być dumni, że wywodzi się z naszej Ojczyzny i powinni złożyć hołd Jego genialności”.

Prof. dr hab. Mieczysław Kuraś (Uniwersytet Warszawski)

Prof. Manuel Fernandez Ibraguen również był uczniem ojca Szeligi. Jest znanym orędownikiem fitoterapii i zastosowań ziołolecznictwa w medycynie.